I znów jesteśmy ze sobą twarzą w twarz, rzuceni w otchłań szalejących fal.
Tak bezradni przed sobą ukrywamy wstyd, bez sił i złudzeń, że nowy nas może ocalić świt.
I nikt z nas jak dotąd nie spostrzegł, że ta łódź od dawna już płynie do
góry dnem, po rozległych bezdrożach wzburzonych mórz, nikt z nas nie
spostrzegł: Ta łódź od dawna tonie już.
Karnawału dawno minął czas, chleb codzienny zastąpił nam szampana smak.
I teraz każde słowo, które pada z naszych ust coraz większy między nami z dnia na dzień stawia mur.
Tak więc nikt z nas jak dotąd nie spostrzegł, że ta łódź od dawna już płynie
do góry dnem, po rozległych bezdrożach wzburzonych mórz, nikt z nas nie
spostrzegł: Ta łódź od dawna przecież tonie już.
Nie chcę winić nikogo z nas, rozpamiętywać gorzkich chwil, wiecznie
rozliczać z kłamstw, nie chcę słuchać wyjaśnień zbędnych słów, jaki to ma
teraz sens, gdy coś umknęło bezpowrotnie
I nikt z nas jak dotąd nie spostrzegł, że ta łódź od dawna już płynie do
góry dnem, po rozległych bezdrożach tułamy się, bo każdy z nas pragnął
ujrzeć inny przed sobą brzeg I nikt z nas jak dotąd nie
spostrzegł: Ta łódź od dawna przecież tonie już! Nikt z nas nie
spostrzegł! Nikt z nas nie spostrzegł!: I nikt jak dotąd nie spostrzegł Nikt
z nas nie spostrzegł, nikt z nas nie spostrzegł; ta łódź tonie już.
Rzuceni w otchłań szalejących fal. Bez złudzeń by nowy nas świt ocalić mógł,
Nikt z nas nie spostrzegł, nikt z nas nie spostrzegł: ta łódź tonie już